Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2019

Jak znaleźć miejsce do treningów "górskich" w tygodniu w Krakowie.

Obraz
Może i te podbiegi, z którymi miałem do czynienia nie miały dużych przewyższeń to i tak odczułem ich trud. Czasem trenuję się mocne akcenty (czytaj ostro do góry i krótko) a również trzeba trenować  swoją wytrwałość gdy, mimo niedużego nachylenia, ale dłuuugiego, właśnie teren sprawdza Ciebie. To zależy tylko i wyłącznie od Ciebie czy się poddasz i przejdziesz do marszu, czy wytrzymasz trud, własnego ograniczenia, który już przy następnym podbiegu nie musi występować. W ciągu dwóch wieczorów zdobyłem wierzchołek, przy kopcu Kościuszki, czterokrotnie i można by było zdobyć go więcej razy, ale obowiązki służbowe na wyjeździe też są. Kolejny trening, prawdopodobnie, na ślężańskich terenach a tymczasem kilka zdjęć...   Na powyższym zdjęciu prawdopodobnie nieznane miejskie tereny, gdzie ścieżki również występowały i wystarczyło tylko "zjechać" po błotnistym odcinku a potem się po nim wspiąć. Tutaj już ze szronem na "czapce".   ...obok siedzib

6 dych i jeszcze troszeczkę - bez supportu na wymyślonej osobiście trasie ultra.

Obraz
        A gdyby tak przebiec ultra z umownego miejsca startu i nie kończyć dystansu na umownej linii mety. No jak? Po prostu, by zobaczyć do jakiej odległości można maksymalnie dobiec...         Pamiętam jak kiedyś już postawiłem sobie takie pytanie - ile najwięcej mogę. To było dokładnie dwa lata temu kiedy zdecydowałem się na pokonanie dystansu 240 kilometrów w Lądku-Zdrój. Nie wiedziałem co się będzie działo. Nie wiedziałem czy dobiegnę czy też nie, ale niczego sobie nie wmawiałem. Byłem przekonany, że nie dobiegnę do 'przysłowiowej' mety aczkolwiek chciałem się przekonać ile mogę na tamten czas.         Jak się wtedy okazało, półmetek czyli 130 kilometrowy odcinek, został pokonany na spokojnie a po półmetku postanowiłem, że spróbuje sił by się przekonać - ile jeszcze. Ukończone zostało wtedy 228 kilometrów nie zważając na wypowiedzi innych przed startem, którzy byli przekonani, że już odległość powyżej 150 kilometrów będzie już odległością ponad normę biorąc

Codziennie, prawie, półmaratony przy Wawelu

Obraz
Praca pracą lecz jakoś trzeba odłączać się od tego świata, by kolejny dzień był dniem na świeżo. Jedni czytają książki, inni znają każdy pub w pobliżu, kolejni bez gazety znają terminarz w telewizyjnych kanałach, a mi stojące buty do trailu przypominają po co one są. Pomimo wyjazdu, w torbie znalazło się (czy obowiązkowe już) miejsce na mój komplet biegowy, bo jak tu siedzieć przed telewizorem. Zdrowia, które jest tylko jedno, na lata tak nie zbuduje.  Jednego (Wtorek), wieczoru dyszka, drugiego (w Środę) dwudziestka, po wałach, mijając Wawel, tym razem, pozwala pozostawić wszystkie te dzienne problemy w pocie, by w następny dzień wejść jak w kolejny z nowymi możliwościami a jeśli coś się zdarzy, poradzić sobie z nimi by wieczorem a może wczesnym rankiem..... spojrzeć na buty.  Może kiedyś i ja będę częstym gościem apteki, ale jak na razie nie zamierzam brać żadnego leku prócz uzupełniającego kolagen i leku w formie ubierania buta biegowego a one działają. N