3,5 x Ślęża bez zatrzymywania się. Czwórka i piątka już coraz bliżej.

Bez czołówki, bez wody, bez batoników i innych elementów,które dają energię.Do czterokrotnego jej zdobycia i pięciokrotnego już niedaleko...

Powyższe zdjęcie wykonałem przy użyciu lampy z aparatu(telefonu) tuż już przed Wierzycą, kiedy wracałem z góry. Takich form, poukładanych przez ludzi było więcej.

Pierwszokrotne wbiegnięcie było lekko ciężkie z uwagi na przestawienie się na nasze,polskie,wzniesienia.Poniedziałkowe, jelczańsko-miłoszyckie kilkanaście kilometrów też było odczuwalne (poprzedni wieczór na ziemi jelczańsko-miłoszyckiej poniżej).


Potem było już łatwiej - mowa o zbiegu. Pierwszy raz miałem kompletnie puste plecy (czytaj bez plecaka). Kolejny podbieg już był łatwiejszy, bardziej wyrównany krokowo, bardziej ciągły a zbieg niestety nie był szybki z uwagi na mocno śliski teren.
Tutaj jeszcze było dobrze i po zbiegnięciu zdecydowałem się na kolejną próbę zdobycia szczytu. Trzeci raz już niezbyt był prosty, bo mocny deszcz i bardzo śliskie kamienie. Zaczynało też brakować wody, dopiero teraz. U góry poprosiłem o łyk wody ludzi, który byli życzliwi (na poniższym zdjęciu za plecami).

Podczas trzeciego zbiegu trzeba było już mocno też uważać.Nogi pamietają takie warunki. Błoto, ślisko, strumienie wody a brakujące światło rekompensowała lekka burza.


Czwarty raz udało się dobiec do połowy podejścia na Ślężę. Dwukrotnie pojawiała się myśl - zawracam, lecz wykonany krok do tyłu za każdym razem okazał się motywujący, bo nie zrezygnowano z zamierzonego planu (czytaj - nie zszedłem gdy byłem o krok od zejścia). Nie trzeba chyba pisać, że bez sztuczniego światła podłoże jednak jest słabo widoczne....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polityka prywatności

Chyba jednak mocna głowa i nogi nie wiadomo skąd pomogły ukończyć UTM170.Relacja w toku.

Czy to już moja granica, zdecydowanie nie, ale na ten czas może lepiej jej nie znać.Ultra Trail du Mont Blanc to już losowanie..