Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2019

Biegowe "szuranie" w liściach i kamieniach po ciemku. 3x Ślęża. To była zabawa

Obraz
Pomimo trzeciego razu na Ślęży jeszcze humor się mnie trzymał (jak na zdjęciu) a to znaczy, że trzykrotne, które to już raz z kolei, zbodycie szczytu, to już za mało. Pierwszy podbieg ukończono bez światła. Był ciekawy, bo w zapadającym lekko mroku słabo widoczne liście zmieszane z kamieniami utrudniały bardzo podbieg. Nie wiesz czy pod liściami jest kamień a takich sytuacji było wiele kiedy stawiasz stopę i..... zjazd w bok ....i ponosisz stopę i....  Takie momenty przyzwyczają tylko do zawodów, które może niebawem. Każda pora roku jest ciekawa na swój sposób. Ja wolę, chyba, tę trudną twarz pory roku podczas biegu.  ...drugi raz już ze światłem... .. pierwszy podbieg już w ciemnościach..  Można by tutaj pokusić się o quiz, biorąc pod uwagę te dwa powyższe zdjęcia - znajdź różnice....

Ulta dystans w nieznanym terenie bez supportu, bez punktów odżywczych - pierwsze podejście.

Obraz
  Postanowiłem zrealizować kolejny swój pomysł, który kiedyś w pewnym ułamku dnia wdarł się do mojej głowy. Pomysł kwitł aż ujrzał światło dzienne. Jak na razie dystans nie ma określonej liczby kilometrów, ponieważ muszę go ukończyć by wiedzieć ile kilometrów dokładnie będzie wynosiła trasa.  Pierwsze podejście do zaplanowanego dystansu ultra zakończyłem na dwudziestym drugim kilometrze. To była bardzo trudna decyzja, ale odwodnienie oraz racjonalne myślenie zadecydowały o finishu pierwszego podejścia do tegoż dystansu (wstępnie ma opiewać na 78 kilometrów). Wydaje się, że odległość (22 km ) jest mała lecz do zaplanowanej siedemdziesiątki ósemki już coraz bliżej. Tutaj w okolicach Miłocic, kierując się w stronę Biskupic Oławskich, kilkakrotnie poznawałem różne możliwości obiegniecia wszystkich miejscowości przez pola i lasy.   Na tym odcinku nie były groźne rowy z kolcami, ani też pola z wysoką kukurydzą (zdjęcie wyżej) ponieważ bazowałem tylko na zdjeciach z sateli

Polubić serię ciężkiej różnorodności

Obraz
Wczoraj, pomimo później już pory, dojeżdżam pod Wierzycę, przebieram się i... w górę. Było już ciemno. Nikogo na szlakach a na górze jeszcze miłe towarzystwo przy ognisku, które poprosiłem o zdjęcie. Było ciężko, ale postawiłem na rozciągliwość podbiegów, by wprowadzić moment dla organizmu, który sam będzie przyspieszać, by sam "mówił". Wiem, troszeczkę to dziwne, ale jak nie nauczymy się słuchać organizmu będziemy, możliwe, że trenować bez jego udziału. Umysł z organizmem "powinien", czasem, iść w parze.  Wcześniej, a dokładnie dwa dni temu, by lekko przezwyciężyć uczucie niedzielnego relaksu (choć nie wiem czy to był relaks po sobotniej kąpieli), wybrałem się kolejny raz na, tym razem, jedno okrążenie intensywne na nartorolkach. Dlaczego tylko jedno? Poniższe zdjęcie posłuży mi za wyjaśnienie a dokładnie by, na nartorolkach, nie wychłodzić się maksymalnie wykonano jedno lecz intensywne okrążenie.  Było mi bardzo ciepło z uwagi na poprzedni dzień pły

Udało się.Kolejna bariera przełamana w stawie jelczańskim pomimo temperatury wody

Obraz
  Dziś, w sobotnie popołudnie, bez pianki, pierwszy raz przepłynąłem część stawu jelczańskiego. Dokonałem tego sam. Miałem na sobie tylko kąpielówki oraz koszulkę Kalenji, niby termiczną, którą używam podczas biegów ultra w zimie oraz biegów na biegówkach. Koszulka oczywiście w moment była mokra, lecz ubrałem ją nie ze względu na "termiczność" a po to by mieć minimalną, psychicznie dla siebie, warstwę pomiędzy tą, tak, lodowatą wodą a organizmem. Co czułem, gdy stałem w wodzie wstępnie? Nie miałem myśli demotywujących. Stojąc w wodzie byłem tylko ja i woda i myślenie - kiedy rozpocząć płynięcie. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Poszedłem na żywioł. Kilka spokojnych oddechów i jakby coś powiedziało - już. Pierwsze wrażenie to mocno zaciskające się płuca, mocno. Próba przezwyciężenia tego nie była dla mnie prosta, ale spokojne wydechy i wdechy oraz systematyczne ruchy rąk i nóg - i  już plaża w oddali i spokój. Chwilę później wszystko się uspokoiło

Ciąg dalszy ciemności oraz wewnętrzne rozmowy z rutyną

Obraz
  Takie oto miałem widoki podczas wtorkowego wybiegania a dokładnie tym mogłem się podelektować o godzinie dwudziestej. Ostatnimi czasy bardzo mi się spodobało trenowanie z wyłączonym światłem czołowym. Ma to swój urok, choć sam się zastanawiam czy kiedyś nie dojdzie do sytuacji gdy zwierzyna mnie wystraszy czy też odwrotnie (bo światło nie włączone - bo informacja, że człowieka nie ma w terenie ). Światła czołowego jednak lekko użyłem (czytaj nie na pełnej mocy świetlnej), tym razem, podczas zbiegu, który obfitował chwilami w mgłę. Poniżej miejsce rozpoczęcia treningu. Zmienione miejsce rozpoczęcia pozwoliło poznać inne ścieżki, na których nie brakowało przeszkód jak gałęzie, gałęzie.  Starałem się również zarchiwizować mgłę nad kościołem, lecz chyba mi się nie udało, co z resztą widać na jednym z poniższych zdjęć. Wspominałem w tytułowym opisie o rutynie. Miała ona miejsce kiedy to z parkingu "przełęcz Tąpadła" biegłem częściowo trasą półmaratonu śleżańskiego

Wtorkowa, ślężańska, biegowa, systematyczność w ciemnościach

Obraz
Miało być mocno, lecz zweryfikował to czas dojazdu. Rozpoczął się rok studiów i..... czas na wydostanie się z Wrocławia wydłużył się. Oczywiście już jest plan na to. Już dawno sprzęt również nie był doładowywany po pewnym ultramaratonie( kto nie w temacie, zapraszam do poprzednich postów). Brak światła zmusił, już który to raz, do biegnięcia w ciemności. Po czasie wzrok się przyzwyczaja. Trzeba tylko opanować emocje. Nie miało być tego treningu, bo niedzielne nartorolki, ale coś pomogło. Może właśnie tak wchodzi się na kolejny level, kiedy to organizm dostanie porządny impuls na treningu mimo zmęczenia, po odpowiednim czasie.  Udało się jeszcze wykonać małe zdjęcie a po nim wspomniana ciemność. Dobrze jest się wsłuchać w las.