Ciąg dalszy ciemności oraz wewnętrzne rozmowy z rutyną
Takie oto miałem widoki podczas wtorkowego wybiegania a dokładnie tym mogłem się podelektować o godzinie dwudziestej. Ostatnimi czasy bardzo mi się spodobało trenowanie z wyłączonym światłem czołowym. Ma to swój urok, choć sam się zastanawiam czy kiedyś nie dojdzie do sytuacji gdy zwierzyna mnie wystraszy czy też odwrotnie (bo światło nie włączone - bo informacja, że człowieka nie ma w terenie ). Światła czołowego jednak lekko użyłem (czytaj nie na pełnej mocy świetlnej), tym razem, podczas zbiegu, który obfitował chwilami w mgłę.
Poniżej miejsce rozpoczęcia treningu. Zmienione miejsce rozpoczęcia pozwoliło poznać inne ścieżki, na których nie brakowało przeszkód jak gałęzie, gałęzie.
Starałem się również zarchiwizować mgłę nad kościołem, lecz chyba mi się nie udało, co z resztą widać na jednym z poniższych zdjęć.
Wspominałem w tytułowym opisie o rutynie. Miała ona miejsce kiedy to z parkingu "przełęcz Tąpadła" biegłem częściowo trasą półmaratonu śleżańskiego (po ulicy) , do samochodu. Bieg po ulicy, gdzie nic się nie dzieje poza, co chwilę, nadjeżdżającymi samochodami. Straszna rutyna lecz została ona zaakceptowana przez organizm - ubudziła się w organiźmie (najwidoczniej jest to koniec roztrenowania) chęć na wiecej.
Finalizując, momentami może i było nie łatwo, ale....co łatwe nie cieszy tak bardzo, co już wiem z doświadczenia a kałuże są widoczne w ciemnościach.
Komentarze
Prześlij komentarz