73 km Solo w Kudowie Zdrój na przykładzie Sztafeta Górska 3x20.

 
Pamiętam krótką rozmowę, która miała miejsce w kuchni w pracy. Rozmawiano nt. dyspozycyjności sportowca oraz zachowania kibiców kiedy to sportowcowi się nie udaje chwilami. Bo on przecież też jest człowiekiem, bo może dzień, bo coś innego. Raz jesteś na górze, raz na dole. Czasem coś mocno buduje, a coś może osłabić na moment. Najważniejsza jest jednak wiara w siebie.

Takiego właśnie nastawienia nauczyło mnie ultra, wiary. Poprzedni start, podczas Salamandry, leciutko nie udany, ok. Czy można zatem biec kolejny ultra dystans z przerwą tygodniową pomiędzy nimi? No, nie poleca się, a jednak mi czegoś brakowało i spontanicznie wybrałem się.
(zdjęcie profilu - sztafetagorska.pl)
...profil podglądowy trasy 'Solo'...

To tylko siedemdziesiątka. A może aż siedemdziesiątka? Tym bardziej, że nie znam "gruntu", zresztą, jak zawsze. Grunt jest mi znany jeśli powtarzam dystans.

Do rzeczy. Sztafeta Górska, w której jest możliwość przebiegnięcia dystansu poza sztafetą, całego, samemu czyli "solo" - przekonała.

To może się udać, ale podstawą jest zaufanie do siebie, do swoim zasad. I jeszcze ten Szczeliniec Wielki na profilu - labirynt przejść. W jakimś turystycznym poziomie może być trudny dla zwykłego turysty (Szczeliniec Wielki), ze względu na strome zejścia i podejścia po schodach, które naprawdę spowolnić potrafią z uwagi na niebezpieczeństwo pomiędzy skałami. A co dopiero zbiegiwać nimi. Pamiętam to gdy dwukrotnie przedzierałem się przez to miejsce gdy dwa razy uczestniczyłem w najdłuższym biegu dolnośląskiego festiwalu biegów górskich w "Lądku-Zdrój".
(zdjęcie Monika Hyska)
...po lewej rozgrzewka...

No więc, jak pisałem, zdecydowano się na zawody, w których brak części nocnej. Czasem, dla odmiany, warto przebiec zawody tylko w ciągu dnia. Takim czasem zero, tutaj, okazała się wczesna poranna godzina. Przeznaczono na ten bieg czternaście godzin. Dużo? Mało? Oceńcie sami.
(zdjęcie Monika Hyska) 
...start 6:30...

Początkowo przez piętnaście kilometrów nogi wogóle nie chciały biec. Pamiętały Salamandrę więc wstępnie lekki trucht wystarczy im. Właściwie to po co się spieszyć. Wracamy do czegoś co kiedyś działało. Choć może i można byłoby się pościgać, ale mnie to nie bawi. Zawsze stawiam na trud i odległość. Może na ściganie przyjdzie kiedyś czas.
Rozmowy nie wskazane, ze względu na grunt,oddech.
Na pierwszym etapie Sztafety pozytywnie jestem zaskoczony gdy dobiegam do koleżanki Kamili z Klubu Biegowego "Harcownik". Chwilowo tylko, kilka słów zamieniamy, bo skupiamy się na gruncie.
(zdjęcie Tomasz Pawlicki Fotografia Sportowa)   

...Kamila Nimsz (KB 'Harcownik') na trasie pierwszego etapu...
Można by rzec, chciałoby się biec szybciej, lecz wbiegając w "błędne skały" najzwyczajniej się nie da. Przejścia pomiędzy skałami są bardzo wąskie. Dwa razy przechodzę na kolanach po szlaku. Wyprzedzać? Tutaj? Niemożliwe. Po opuszczeniu tejże części trasy, wydawałoby się, że będzie lżej, ale to tylko pozory, bo zaczyna się odcinek bardzo skalisty z uwagi na bardzo dużo dużych kamieni na szlaku.

(zdjęcie Łukasz Buszka)
...kamienie, kamienie, tu jeszcze ich mało....
 
Chęć na skoki. 
Wow ! Extra trasa. Momentami trzeba przeskakiwać po nich, bo tak prościej. Momentami trzeba przyhamować. Po ukończonym etapie "kamiennym", rozpoczyna się etap z korzeniami, który równie dobrze jak i kamienie, utrudnia trasę. Jest ich masa. Mniejsze i większe. Lekko schowane. Mocno wystające. Kolana trzeba wysoko podnosić by butem o korzeń nie zaczepić. Dosłowny "wielbłądzi" teren, bo raz mocno do góry i za chwilę równie mocno ku dole.

(zdjęcie Piotr Dymus)
...kamienie, korzenie, tu jeszcze mało korzeni...

Pomiędzy "garbami" płynie strumień no i tutaj pierwszy raz poczułem coś w łydce z uwagi na zbyt szybkie, długim skokiem, pokonywanie wody. Nie ma się co forsować, bo jeszcze dobry kawałek przede mną. Jednak trzeba przyznać trasa ciekawa już na początku.
(zdjęcie Tomasz Pawlicki Fotografia Sportowa)
...przed końcówką pierwszego etapu...
Będąc, wg zegarka, na dopiero osiemnastym kilometrze, odczuwam lekki spokój a to za sprawą odblokowywujących się nóg. Kroki, skoki, są pewniejsze. Buty nie zawodzą, doświadczenie powraca. Organizm sam wie, co robić. Z uwagi na bardzo dobrze przygotowany plecak przed zawodami, korzystam z energetyków wcześniej. Nigdy tego nie robiłem więc warto zobaczyć, co będzie. Dobiegając do końca pierwszej części, widzę znajome twarze, Tomasza Pawlickiego z Jackiem Załubskim.

(zdjęcie Tomasz Pawlicki Fotografia Sportowa) 
...Jacek Załubski na trasie pierwszego etapu...

(zdjęcie Piotr Dymus)
...podgląd punktów odżywczych...

Jem na punktach szczątkowo czyli tylko próbkuje wszystkiego po trochę. Nie, napycham się, brzydko pisząc. Jeszcze mam ochotę na mały łyk ciepłej herbaty i opuszczam punkt mety przeznaczony dla pierwszego zawodnika ze sztafety.
"Wielbłądzi" teren znów.
Tak, trasa się przez pewien kawałek powtarza, ale odpowiada mi ten, ponowne "wielbłądzi" teren. Nigdy tu nie byłem. Nie widziałem innych ciekawych miejsc w tych górach, które mnie teraz zadziwiają. Przez chwilę ciesze się pięknymi widokami - coś dla ducha.

Nie trwa to zbyt długo. Zbiegamy z wyżyn w las. Gubimy na chwilę właściwą drogę no i powrót. Bardzo ciekawe, kręte ścieżki. Momentami zwyczajnie nie ma jak biec, bo liczba zakrętów i ich promień oraz częstoliwość uniemożliwia to. Coś mi pachnie teraz mocnym podbiegiem, bo za długi to był odcinek trasy, który prowadził nas ku dole.
(zdjęcie Rafał  Bielawa)
...ułatwiona część trasy z uwagi na brak korzeni. Biegłem po krawędzi prawej tejże konstrukcji... 

Zaczynają się delikatne schody z bardzo długimi stopniami. No to świetnie. A czego się tu spodziewałem? Spoglądam ku górze, bo i tak to zrobię za chwil kilka. Teraz dopiero jestem świadom długości podejścia. Ot takie zawijane podejście. Dwóch zawodników zostaje w tyle. Sam też jestem wyprzedzany. Na samej górze ktoś motywuje. Brawo, brawo !! - więc do przodu. Jedne schody uzupełniają się o kolejne, czy to w dół czy do góry. Czy to się skończy?

(zdjęcie Łukasz Buszka)
...końcówka zawijanego podejścia (Grzegorz Durał)...
Ten dystans bardzo szybko mija. Ze wskazań zegarka niebawem powinien być, tak jest, Szczeliniec Wielki. Teraz wygląda ta góra troszeczkę przerażająco. Wielka, masywna skała a na górze widoczne drzewa. Pierwszy raz wogóle mam tutaj do czynienia z otwartą przestrzenią. Pola, poprzecinane drogami polnymi i jedną lekko już wyschniętą rzeczką.

(zdjęcie Tomasz Pawlicki Fotografia Sportowa)
...Ewa Zendwalewicz (KB "Harcownik") na trasie drugiego etapu...

 Pogoda lubi się zmieniać. To już standard na ultra.

Zaczyna padać śnieg. Akurat teraz gdy już chroniony jestem przez las. Chwil kilka mija i zbliżamy się do, tak :), do podejścia na sam szczyt Szczelińca Wielkiego. Znam już charakter tego podejścia z poprzednich startów. Wydawało się ono wcześniej bardziej strome. Może z uwagi na noc? Kiedyś ono było długie. Może z uwagi na stutrzydziestokilometrowy już kawałek drogi w nogach podczas tamtych zawodów.

(zdjęcie Monika Hyska)  

...widok z części Szczelińca Wielkiego oraz część schodów...

Wspinamy się na szczyt pokonująć część podejścia po schodach. Na odprawie wspomniano, że nie będziemy mięć do czynienia, nazwę to, z bardzo "długimi schodami" - mała, tak to nazywam, doliną wewnątz Szczelińca. Faktycznie ta góra jakoś szybko przemija. Nie wiem czy to nawet 1/3 tego, co jest na trasie tzw "KBL" - a. Słyszę człowieka, który stara się zmotywować zawodniczkę, by szybciej dobiegła do końca drugiej strefy. 
(zdjęcie Monika Hyska)
...na szczycie Szczelińca Wielkiego. Ostatni na zdjęciu...
Karłów, punkt przepaku. Skoro coś tam przekazałemd o przepaka, postanawiam wymienić buff na suchą oraz czapkę, która też jest do wymiany ze względu na wilgoć. Wolontariusz dopełnia moją, w połowie pustą, butelkę z czarnym, gazowanym napojem. Dopijam jeszcze ciepłą herbatę przygryzając orzeszki i herbatniki. Hm, nie wiem czemu, ale już mi się tu nudzi. Kije w dłoń i w trasę.
Dopiero w swoim żywiole.
Nie czuje kompletnie zmęczenia. Mijamy się niespodziewanie z kolejną znajomą z "Harcownika",Katarzyną, która pyta o samopoczucie. Jak na razie jest wspaniałe. Ile będzie miało to okrążenie? - rodzi mi się pytanie w głowie. Okrążenie, ponieważ znajoma podchodzi, ja zbiegam.

(zdjęcie Piotr Dymus) 
...Katarzyna Stała-Kondrakiewicz, w środku (KB 'Harcownik') - część trzecia sztafety. Od Lewej Ewa,Katarzyna,Kamila...


Biegnie się i biegnie. Niby płaszczyzna, ale ciągnie się. Widok z góry na dolinę rekompensują przyjemność z pozostawania za sobą każdego metra trasy. Woda, znów czarny, gazowanym napój, batonik. Mniej więcej takowej sekwencji uzupełniania płynów i dokarmiania się na trasę, trzymałem się. Wspaniała przestrzeń. Biegnie się po terenie, jakby mocno wysuszonym przez słońce. Powalone, odarte z kory, drzewa, jakby martwe. Jakby leżały tu przez wieki. Te, które stoją, stoją bez końcówek, połamane w połowie. Miejsce zapomniane przez...jak kawałek trasy "Nadleśnika". Pełno pociętych kawałków przez leśniczych również na trasie i trzeba przeskakiwać przez przeszkody.
(zdjęcie Rafał Bielawa)
...Rafał proponuje extra ujęcie, więc decyduje się...
Zróżnicowany bardzo mocno teren. Mocne podejście przede mną okazuje się za chwilę nie takim strasznym.

'Ile ma ta nawrotka?' - pyta jeden z zawodników.
'No trochę ma.' - nie zastanawiając się nad dłuższą odpowiedzią, wbijam się w bieg.

Sympatyczna Pani gratuluje pokonania odcinka trasy, która już została za moimi plecami i informuje, że za czternaście kilometrów będę " w domu". Wierzyć mi się nie chce. A dopiero się rozkręcałem, czułem że mogę więcej. Jeszcze coś tak obliczam w międzyczasie i wychodzi, że za cztery kilometry powinien być jeszcze jeden punkt zaopatrzony w "coś na ząb".

(zdjęcie Rafał  Bielawa)
...podgląd trasy długiego, w miarę poziomego, ale nie tego z uginającymi się małymi drzewkami, odcinka trasy...

Długi ten odcinek i nierówny teren. Mocno kamienisty, poprzeplatany z uginającymi się drzewkami. Jestem kolejny raz na "błędnych skałach". Oznacza to tylko, że to ostatni taki punkt na trasie i po jego opuszczeniu następnym będzie już meta. Przejście pomiędzy skałami jeszcze pozostaje. Wspominane jeszcze przejście również na kolanach i otwiera się przede mną szeroki szlak tyrustyczny, asfaltowy - ulica.

'Cały?' - ktoś dobiega i pyta i widzę, że to zawodnik trzeciej zmiany
'Tak cały, cały' - odpowiadając sądziłem, że dopytuje się mnie o stan zdrowia, stan samopoczucia a chodziło o dystans - sam się do siebie uśmiecham.

(zdjęcie Rafał  Bielawa)
...kawałek asfaltu,meta za kilometr....
Mały skręt w prawo mi się jeszcze szykuje gdy widzę zawodniczkę przede mną, za którą zatrzymuje się auto ustepując jej pierwszeństwa. Gdzieś już widziałem to miejsce. Podejście do góry, ale już nie mocne i skręt w lewo pod górę, z której zbiegiwaliśmy, Może jakiś kilometr do mety. 

Pachnie metą.
I już wszystko jasne. Wyciągnięty telefon już próbuje się skontaktować z Moniką. Pozostało więc niewiele. Na ostatnim wzniesieniu jeszcze dwójka zawodników wyprzedza mnie, ale tu już przed metą, coś wstępuje i biegnę jak szalony. Pokonuje schody co drugi stopień pomimo tego ile tych stopni jest. Tutaj już Monika woła - "Dawaj Mateusz !!". Już nie odwracam się do tyłu sprawdzając czy ktoś nie próbuje mnie jeszcze wyprzedzić.
(zdjęcie Monika Hyska)
..już prawie meta oraz Monika (biała czapka) dopingująca jeszcze po prawej...
Tak, smak mety, widok zegara, słyszany sygnał zarejestrowania ostatni raz chipa. Tego mi było trzeba. Rehabilitacja mentalna i psychiczna nastąpiła. Co było na mecie? Posiłek regeneracyjny, którego lekko tknąłem, kawa z ciastkiem po przebraniu w kawiarni i jak się potem okazuje pomylone godziny ceremonii wręczania nagród.
(zdjęcie Monika Hyska)
...formalności czyli zdejmowanie chipa...
 
Co daje przekroczenie mety? Wydaje mi się, że pewien sposób samospełnienia, pewnej nagrody w sensie psychicznym, choć może być wiele tłumaczeń, znaczeń tej linii. Pamiątkowy medal czyli wygrawerowany kawałek stopu na wstążeczce, powedrował do Moniki w podziękowaniu za wsparcie. No więc co Ci daje przekroczenie mety? Mi bardzo dużo jednak niektóre myśli pozostawie dla siebie a może Tobie coś uświadomi to pytanie kiedy na nie sobie odpowiesz. Wszystkim uczestnikom gratuluje ukończenia dystansu, czy to był odcinek najdłuższy, czy też w sztafecie.

(zdjęcie Monika Hyska) 
...szczęśliwi na mecie dystansu 'Solo' (ja i Grzegorz) i dopingująca Monika...



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polityka prywatności

Chyba jednak mocna głowa i nogi nie wiadomo skąd pomogły ukończyć UTM170.Relacja w toku.

Czy to już moja granica, zdecydowanie nie, ale na ten czas może lepiej jej nie znać.Ultra Trail du Mont Blanc to już losowanie..