Ciągłe wychodzenie ze strefy "komfortu" - Tatry
Nie wiem co to jest stabilizacja - no chyba że picie kawy albo herbaty przy jakimś kanale typu Discovery, dobrym programie typu "How It works", nazwę chwilową stabilizacją, bo mi zawsze coś wpadnie do głowy, jak nie technicznego to sportowego a jak się rozpędzę z czymś analitycznie, projektowo to samo leci....i nie umiem tego zatrzymać.
Ten szczyt nie należy do prostych - chyba :) ( Rysy ) i jeszcze na nim nie byłem, bo w pewnym momencie zawróciłem. Nie z uwagi na swój strach, ale z uwagi na jednak pierwsze obycie się ze sprzętem wspinaczkowym a też nie wszystko można zrobić od razu. Małe kroki robią swoje.
Najwidoczniej poradziłem sobie, choć wspinanie się w rakach - powoli po głębokim śniegu - nie było proste. Za to picie gorącej herbaty pod skałą przy zgaszonym świetle - gdy się widzi światełka w dolinie - robi wiele. Niestety ale nie mam takowych zdjęć, bo lepsze jest delektowanie się widoczniem.
W takich warunkach nie da się zbiegiwać ale i tak wyprzedzałem wszystkich, ale jest tego inny plus - można iść i się zatrzymywać i podziwiać. Przydałby się jednak namiot na wysokości. Gdzież zatem ta moja strefa komfortu...
Nigdy nie byłem na Rysach a jeszcze weżmy pod uwagę porę mocno zimową ( w górach jednak jest to pora zimowa już), bo tu jest jednak ślisko i zimno. Zawsze musi być ten krok więcej czego czasem mam dość.
Komentarze
Prześlij komentarz