Utrzymać bezkrok.


Cisza, nic sie dookoła nie dzieje. Ludzi brak. Umysł zmęczony technicznie. Biorę nartorolki, ubieram się wodoodpornie i ruszam. Jest nie prosto, bo kije się ślizgają. Mam pewien styl odbijania się tymi kijami. Nogi pracują mocno. W etui mało co jest. Udaje mi się szybkim krokiem dobiec do miasteczka. Pokonuje kostkę brukową, która bardzo wpływa na kolana, ale na niej lżej się tu mogę odbijać. Dojechałem do pewnego punktu trochę oddalonego. Tam gdzie miałem dotrzeć jest ciemno, szaro i nikogo już nie ma. Zawracam i zastanawiam się czy będzie fair zawracać, bo nie dobiegłem dalej ale nie o to dalej chodzi. Nie bawi mnie normalny klasyczny styl a wiem, że kije nie są profesjonalne. Wiem, że bezkrok będzie ciężki, ale wpadł mi ten pomysł właśnie teraz by urozmaicić sobie ten trening. Postanawiam dobiec bezkrokiem do początku ścieżki, na której zaczynałem. Nie jest ona krótka a w pewnych momentach samo wbiegnięcie na małą górke - przejazd samochodowy - graniczy z możliwościami odbijania się - bo bezkrok a kije lekko się ślizgają i barki,plecy pracują już trochę ciężej. Pojawiają się myśli destrukcyjne - za szybko, odpuść. Zwalniam lekko, ale nie odpuszczam. Jest lżej. Uderzam stanowczo i pozostaje w tej technice, bo jakoś działa. Plecy już nie płoną, barki robią się mocno workowate,ciężkie, a ręce zaczynają być jakieś grube, pomimo rękawic i utrzymuje to. Jeszcze mam ochote podjechać na bieżnie i popodnosić się, ale na tej bieżni takiego stanowiska nie ma. Wracam więc a ten powrotny odcinek jest jakiś krótki. Pod same drzwi, aż pod same drzwi. Dopiero tu odpiąłem buty.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polityka prywatności

Chyba jednak mocna głowa i nogi nie wiadomo skąd pomogły ukończyć UTM170.Relacja w toku.

Czy to już moja granica, zdecydowanie nie, ale na ten czas może lepiej jej nie znać.Ultra Trail du Mont Blanc to już losowanie..