Słowo dane sobie więcej warte niż 11 stopniowy mróz...2 x Ślęża
Co tam lód pod butami, co tam śliskie zbiegi....systematyczność wyjazdowa - tym razem kolejny raz na "ślężańskich" ziemiach. Rano tak się nie chciało, jednak myśl wieczorna obudziła zapał, mówiąc - i co zrobiłeś coś mocnego, ale mocnego? Wstępny plan zakładał wystartowanie spod stadionu i na wstępie pokonać już ostre podejście, które mamy zawsze przed schroniskiem "Pod Wierzycą", ale czy to podejście jest już teraz ostre -(nie mylić z podejściem pod Wierzycę)? Po kilku krokach minięcie schroniska "Pod Wieżycą" i dla wstępnej rozgrzewki, a może i wstępna rozgrzewka już właściwie za mną, czarnym szlakiem po oringu góry.
Potem.....potem czerwony szlak, do góry, bo po co pokonywać lekkie wzniesienia, kiedy i tak z czasem na zawodach spotkasz się z podejściem, które będzie może tym elementem, który właśnie wyróżnia jedne zawody od drugich.
Niestety "diabełki zniechęcające" zrezygnowały z namawiania (powrotu do samochodu) i takim sposobem na wierzchołku "ślężańskim" zakręcałem dwukrotnie.
Jak się trenuje w czasie kiedy kompletnie nikogo nie ma?
Co zrobisz kiedy przyjdzie moment dla Ciebie graniczny i jak go pokonasz?
Co słychać w lesie kiedy dżwięk poddającego się lodu pod stopami rozprzestrzenia się dookoła?
Jak się zachować kiedy momentami raki robią rysę na lodzie podczas zbiegu?
Ostatnie rozruszanie się przed Zamiecią.
Komentarze
Prześlij komentarz