Codziennie, prawie, półmaratony przy Wawelu

Praca pracą lecz jakoś trzeba odłączać się od tego świata, by kolejny dzień był dniem na świeżo. Jedni czytają książki, inni znają każdy pub w pobliżu, kolejni bez gazety znają terminarz w telewizyjnych kanałach, a mi stojące buty do trailu przypominają po co one są.


Pomimo wyjazdu, w torbie znalazło się (czy obowiązkowe już) miejsce na mój komplet biegowy, bo jak tu siedzieć przed telewizorem. Zdrowia, które jest tylko jedno, na lata tak nie zbuduje. 


Jednego (Wtorek), wieczoru dyszka, drugiego (w Środę) dwudziestka, po wałach, mijając Wawel, tym razem, pozwala pozostawić wszystkie te dzienne problemy w pocie, by w następny dzień wejść jak w kolejny z nowymi możliwościami a jeśli coś się zdarzy, poradzić sobie z nimi by wieczorem a może wczesnym rankiem..... spojrzeć na buty. 


Może kiedyś i ja będę częstym gościem apteki, ale jak na razie nie zamierzam brać żadnego leku prócz uzupełniającego kolagen i leku w formie ubierania buta biegowego a one działają.

Nie wiedziałem, że łabędzie, albo nie widzą ludzi na czarno z białą buff na głowie w odległości metra, albo są przyzwyczajone, że robi się im zdjęcia z lampą błyskową, ale ten okaz niczemu sobie mył się w mojej obecności. 



Poniższe zdjęcie (nie znam Krakowa dobrze) pokazuje między innymi most, po którym nie zdecydowałem się przebiec.Byłem już daleko od miejsca, z którego rozpoczynałem trening i musiałem zdecydować czy zamykam trening na dystansie półmaratońskim czy rozciągam trening.





W niektórych miejscach już nawet nie są potrzebne zapisy internetowe by biec. Lokalni wiedzą ile i kiedy. 






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polityka prywatności

Chyba jednak mocna głowa i nogi nie wiadomo skąd pomogły ukończyć UTM170.Relacja w toku.

Czy to już moja granica, zdecydowanie nie, ale na ten czas może lepiej jej nie znać.Ultra Trail du Mont Blanc to już losowanie..