Ostatki "treningowe" przed ciężkim Styczniem.
To były kolejne próby czegoś nowego podczas morsowania. Były również punkty krytyczne, z których udało się wyjść.Jak - o tym dalej...
Nie było dziś łatwo z uwagi na lekkie wydłużanie czasu przebywania w wodzie poprzez, jeśli można to tak nazwać, 'oszukiwanie organizmu'. Kolejny raz na boso, bezpośrednio do wody bez stopniowego 'oswajania się' z niską temperaturą. Zrzucenie nartorolek i odzieży i w slipach oraz czapce biegowej w wodę. Zamiast w niej stać, co przez chwil kilka trwało, obracałem się w niej wokół własnej osi, powoli. Raz w lewo, raz w prawo.Tak oszukiwałem organizm. Chwilę potem wychodzę, ale nie biegnę. Stoję. Ponowne wejście do wody i teraz dopiero czuć 'igiełki'. Chwilę stoję ale nudzi mnie stanie w wodzie. Znów obroty i zakończone sukcesem machanie stopą pod wodą do przodu, do tyłu. Stopy, palce zaczynają cierpnąć więc trzeba wyjść i chwilę opanować się i poruszać się ale nie biec. Spokojny marsz. Krok do przodu, do tyłu wystarczy mi. Jest spokój więc ostatni raz w wodę. Teraz dopiero jest inaczej. Co to znaczy, że jest inaczej? Proponuję sprawdzić.
Nie było dziś łatwo z uwagi na lekkie wydłużanie czasu przebywania w wodzie poprzez, jeśli można to tak nazwać, 'oszukiwanie organizmu'. Kolejny raz na boso, bezpośrednio do wody bez stopniowego 'oswajania się' z niską temperaturą. Zrzucenie nartorolek i odzieży i w slipach oraz czapce biegowej w wodę. Zamiast w niej stać, co przez chwil kilka trwało, obracałem się w niej wokół własnej osi, powoli. Raz w lewo, raz w prawo.Tak oszukiwałem organizm. Chwilę potem wychodzę, ale nie biegnę. Stoję. Ponowne wejście do wody i teraz dopiero czuć 'igiełki'. Chwilę stoję ale nudzi mnie stanie w wodzie. Znów obroty i zakończone sukcesem machanie stopą pod wodą do przodu, do tyłu. Stopy, palce zaczynają cierpnąć więc trzeba wyjść i chwilę opanować się i poruszać się ale nie biec. Spokojny marsz. Krok do przodu, do tyłu wystarczy mi. Jest spokój więc ostatni raz w wodę. Teraz dopiero jest inaczej. Co to znaczy, że jest inaczej? Proponuję sprawdzić.
Wydaje mi się, że najlepszym momentem jest wychodzenie z tak zimnej wody i przejście w spokojny spacer gdy już kończymy, ale nie biegnięcie. Ten właśnie spokój, dodatkowo hartuje moim zdaniem. Ja to odczułem tak mocno, że musiałem zaciskać pięści i uspokajać oddech. Fakt, sam proces ubierania się jest może i dłuższy, gdy jest w spokojnym rytmie, ale i jest, moim zdaniem bez stresu czyli bez pytań do siebie:
'Gdzie są te skarpetki'
'Gdzie ta koszulka'
'Dlaczego ja tej koszulki nie przerzuciłem/przerzuciłam na właściwą stronę'
... itd.
Proponuje zatem, choć sam sobie nie zadawałem takich pytań, by o takich rzeczach pomyśleć gdy pierwszy raz próbuje się morsowania. Inni zapewne mają już opanowaną technikę. Czytałem również, że zamaczanie głowy nie jest niczym złym, ale wydaje mi się, że to jest krok, który można zrobić lecz tylko wtedy gdy naprawdę jest się gotowym na to psychicznie (czytaj, wszystko inne już jest opanowane). Z innych opinii wynika również, że ilość czasu, jaka jest dobra do przebywania w wodzie powinna trwać tyle minut ile stopni ma woda aczkolwiek wydaje mi się, że tutaj każdy z osobna ma swój wskaźnik minut, który jest regulowany przez każdy organizm z osobna.
Mam nadzieje, że coś to da, bo idzie Styczeń, który będzie ciężki pod względem zawodów.
Co było dla mnie najtrudniejsze tym razem?
Gdy starasz się wytrzeć ręcznikiem a ciało jest - właśnie jest w takim stanie w jakim jest - ciężko jest się wytrzeć, bo nie czujesz ręcznika (przynajmniej w moim przypadku). Pierwszym elementem, który zakładam jest koszulka termiczna. Jest lekko już mokra z uwagi na pokonane kilka kilometrów na nartorolkach. Potem bluza i kurtka wodoodporna, choć deszczu nie było tym razem. Najtrudniejsze było założenie skarpet i wsunięcie stóp w buty do biegówek i zrobienie pierwszych kroków biegowych na nartorolkach. Tym razem było ciężko, ale małe ruchy i utrzymywanie tych ruchów - daje wiele a potem..
... wrażenie jakby morsowania nie było.
Komentarze
Prześlij komentarz