Chwilami ze światłem, chwilami - bez. Noc ze Ślężą.


Rozpocząłem około godziny 18:30 pierwsze podejście. Zbiegiwanie było prostsze, bo wzrok troszeczke przyzwyczaił się do ciemności i oczywiście zbieg nie był w takim tempie w jakim byłby gdy mam oświetloną przed sobą ścieżkę. 

Do góry już nie było tak prosto, bez światła, ale zaczynałem zapamiętywać miejsca w jakichś sposób.

Zapomniałem naładować powerbank, także telefon komórkowy już padł po długim dniu pracy. Cóż, życie, ale czy to ma mnie zatrzymać. Nadeszła chwila próby, czy poradzę sobie bez tych urządzeń, kiedy wiedząc tylko, która jest godzina, mogę sprawdzić na dole w samochodzie.

Noc również - kiedy już byłem zmęczony, nie była za kolorowa w aucie. Inne czucie, otwierając szybę, szum drzew i......

Kiedyś, pamiętam, noc była trudniejsza pod względem warunków pogodowych kiedy to nocowałem w aucie, tuż przed startem w "Nadleśniku". W nocy miałem na sobie wtedy strój narciarski - przetrwałem do godziny startu..... 

Wtedy na szybach widziałem różne wzory kwiatków, które mróz "namalował" a termometr w samochodzie pokazywał jakieś -15 stopni na zewnątrz w roku 2017. Moje doświadczenie dopiero się budowało i nie zdąrzyłem na jednym punkcie kontrolnym do konntynuowania ultra - zaliczono mi bieg jako Maraton ale do mety trzeba było dobiec. 


Kto mnie obudził tym razem? Okazało się, że snu nie potrzebowałem dużo. 

Co czułem - szczęście, zadowolenie gdy jechałem do Wrocławia.
Byłem naturalnie szczęśliwy.

Tutaj natomiast startem o poranku był dojazd do pracy i poranny szybki prysznic.

PS. Nowy model Kalenji MT2-ki, sprawują się dobrze. Więcej o nich następnym razem może....

Do następnego...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polityka prywatności

Chyba jednak mocna głowa i nogi nie wiadomo skąd pomogły ukończyć UTM170.Relacja w toku.

Another Ultra dimension with high-altitude climbing ... Malofatranska Stóvka