Chyba jednak mocna głowa i nogi nie wiadomo skąd pomogły ukończyć UTM170.Relacja w toku.

Wiara w siebie, siła charakteru w każdym calu tego zdarzenia, przedzieranie się przez największe przeciążenia jakich do tej pory nie odczuwałem bez kompletnie żadnych wspomagaczy sztucznych typu żele,batoniki energetyczne.... 

Jaki to sukces? 

Ano jasno powiedzieć trzeba, że ukończyłem szczęśliwie UTM170 z , jak to pisane jest na stronie organizatora, z przewyższeniami odpowiadającymi najpopularniejszemu z biegów ultra, który z resztą mnie czeka za trzy miesiące, UTMB. 

Do tej pory nie wierze w to co zrobiłem, a obszerna relacja już prawie jest skończona, lecz by się ją dobrze czytało wymaga jeszcze kilku słownych i gramatycznych, z mojej strony, poprawek. 

Mogę tylko obiecać, że jeśli znajdziecie czas a będzie go potrzebnego troszeczkę, to jeśli przeczytacie do końca, część z Was, tak jak organizator mnie prosił, przeczyta o rzeczach, z których przyszli zawodnicy muszą sobie zdać sprawę. 

Jestem, tak jestem na wstępnych wynikach dziesiątą, sposród czternastu zawodników którzy ukończyli, osobą, która w Niedzielny poranek szcześliwie przekroczyła linię mety. 

Wow , dalej w to nie mogę uwierzyć - niech mnie ktoś uszczypnie :) Wiem co muszę poprawić, ale już chyba nie boje się tak może dystansu, który już niedługo kolejny raz będę musiał przebiec, lecz już w większym gronie niż to opiewało teraz. 

Nie można też zapominać o ludziach, którzy przyczynili się do tego. Pozwólcie, że zacznę od kobiet:

Monika Hyska - żona, przesyłająca mi zdjęcia motywujące podczas biegu oraz wysłuchiwała moich bzdur przed startem,

Katarzyna Marszałek - siostra, której czasem rad jednak słuchałem, której tak jak żonie mówiłem jaką strategię obieram by ukończyć,

Urszula Hyska - moja mama, która kilkakrotnie się do mnie dobijała telefonicznie z pozytywnym rezultatem w końcu,


...a dalej faceci z równie mocnym charakterem i cholerną upartością(czasem się opłaca) jak moja wtedy kiedy trzeba było, którzy przyczynili się na trasie i mam nadzieję,że moja osoba również Wam pomogła,więc:

Michał Fidor pozycja dwa oczka wyższa ode mnie

 - który często przejmował rolę by sprawdzić traka i gdy potrzebował odpoczynku, rozumiałem go oraz proponowałem późniejszą zamianę,

Bastek Kaczor pozycja o oczko wyżej ode mnie

- z którym biegliśmy raz on z przodu, raz ja z przodu. Tutaj bardzo dziękuję za miłe , długie rozmowy.Widać szybko te metry,naszej Trójcy minęły.

(zdjęcie Michał Fidor)
...zdjęcie zrobione tuż przed podejściem pod Szczebel, już przed metą...

O nich również więcej w relacji. A powracając do dalej facetów:

Tomasz Lachera

-  z którym biegłem od  osiemdziesiątego kilometra do sto pietnastego, który w poprzednim roku próbował "samobójczego dystansu" i podejmuje się w tym roku tego jeszcze raz  - życzę mu ukończenia biegu,

- chłopakom, którzy użyczyli  łóżka w bazie Lubogoszcz by przespać się przed powrotem na Dolny Śląsk, oraz dowieźli do parkingu przez kawałek drogi by móc zabrać ze sobą ponownie na górę potrzebne rzeczy na przebranie i wykąpanie się,

- Pani Kierownik Marii, do której już wysłałem oficjalne pocztą "Dziękuje" za wielkie serce - nie miałem wystarczającej gotówki by zjeść obiad więc Pani Maria "wygoniła" mnie w pozytywnym znaczeniu tego słowa na obiad na koszt bazy Lubogoszcz,

- oraz Organizatorowi, dzięki któremu miałem możliwość wykonania treningu na tej trasie, zjeść jeszcze dodatkowo przepysznych placków z masłem orzechowym i bananami przy wspólnym stole z całą ekipą UTM i innym zawodnikiem, który ukończył UTM240 (zostałem zaszczepiony już przez delikatne spojrzenie na profil trasy). 


Jeśli kogoś pominąłem, przepraszam. Aha , był jeszcze chłopak, który jako jeden zwrócił uwagę, że jestem z okolic oławskich, po tablicy rejestracyjnej i przywitał mnie przemawiając do mniem: rany aż z tamtąd!!!!Ja z Oławy pochodzę.


Życzę Wam równie pięknych sukcesów...........

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polityka prywatności

Another Ultra dimension with high-altitude climbing ... Malofatranska Stóvka